Wiera ;_;
Przeglądałam przed chwilą ten mój Pirógowy pamiętnik i coś w nim znalazłam...
Na końcu jest najlepsze: Pilóziek kochany (Boże... Hańba...) o żołędziowych oczach (to wymyśliła Żozefa) szedł ulicą Placem Defilad a ludzie (mulni) <MULNI HAHAHAHA TAK BARDZO MI SIEBIE ŻAL O BORZE> nie zwracali na niego uwagi. (Gdyby ktoś zwrócił uwagę na niego tak jak Żozefa gdy udawałam Piróga, żeby zademonstrowała swoją ekscytację to Piróg wylądowałby na ziemi z dużym bólem głowy bo by przyrąbał o chodnik...)
PS. Wiem, marna ze mnie pisarka i to ,,dzieło" szpeci dobre imię opowiadań...
PS. Pisałam to jak miałam... 12 lat? Chyba... albo 11.. Sami więc rozumiecie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz